OBÓZ W MIKORZYNIE ZE ŚW. AUGUSTYNEM 22-25.06.2018

Sanktuarium św. Idziego w Mikorzynie – niezwykłe miejsce pod Kępnem – tworzone przez niezwykłego kapłana ks. Ryszarda Wachowiaka. Otwarte dla każdego szukającego Boga. Tą przestrzeń wypełnił na kilka dni ks. Darek Brylak, proboszcz parafii św. Augustyna w Kostowie, który przyjechał tam z dzieciakami i młodzieżą. Dwadzieścia siedem osób z parafii w Cieszęcinie dołączyło również do tej grupy.

Spędziliśmy kilka dni nie tylko ze sobą, ale również ze św. Augustynem, który był naszym przewodnikiem. Poznając życie tego świętego rozmawialiśmy o poszukiwaniu Boga, o naszych rodzinach i przyjaźniach.

Kiedy proponowałam dzieciom w szkole ten wyjazd zapytały mnie w ilu gwiazdkowym hotelu będziemy mieszkać J. Szybko wyjaśniłam im, że skromniejsze warunki nie oznaczają mniejszych przeżyć. Starsi więc mieszkali w namiotach, młodsi w budynku. Niektórzy na łóżkach, ale większość na karimatach i w śpiworach. I żadne z nich nie narzekało, że nie śpi w gwiazdkowym hotelu. Ci co mieszkali w namiotach wyglądali jaki Pi i Sigma z Matplanety (pokolenie 40-latków pewnie będzie pamiętać postacie z programu nadawanego w latach 80-tych ubiegłego wieku). Noce były zimne, więc trzeba było nałożyć na siebie wiele warstw ubrań żeby nie zmarznąć. Poza tym mieszkańcy namiotów nie zawsze spędzali wieczory w swoich namiotach J. Nocne rozmowy kończyły się prawie nad ranem u koleżanek w namiocie. Rano nie było więc łatwo wstać. Niektóre śpiochy nie zdążały rano z ubraniem się i w piżamach maszerowały do kościoła na modlitwę i śniadanie.

Na posiłki chodziliśmy do pobliskiej sali OSP, gdzie pyszne jedzenie przygotowywała nam sympatyczna pani Irena, której pomagały trzy mamy. Uczestnicy podzieleni byli w różnowiekowe grupy, gdzie starsi troszczyli się o młodszych. Każda grupa miała dwóch szefów, którzy czuwali nad całą grupą. Mieliśmy również mikorską strefę kibica, na której obserwowaliśmy mecz Polska-Kolumbia.

Doświadczyliśmy wielu ciekawych przeżyć. Jednym z mocniejszych była adoracja Najświętszego Sakramentu. Wydawać by się mogło, że małe dzieci (najmłodsze były po drugiej klasie) nie wytrzymają zbyt długo na niej. Okazało się zupełnie inaczej – adoracja trwała dwie godziny! Każde dziecko dostało tekturowy domek, na którym miało napisać kilka zdań (lub narysować coś) do swoich rodziców. Dzieciaki porozkładały się na dywanach wokół ołtarza. Pościągały poduszki z ławek – siadały i leżały wokół monstrancji. Z Panem Jezusem miały pogadać o swoich rodzicach. Podeszłam bliżej, żeby zrobić kilka zdjęć. I zachwyciłam się widokiem, którym zobaczyłam. Gdy patrzyłam na dzieci i młodzież jak wpatrywali się w Jezusa, jak rozmawiali z Nim, jak płakali, to wyłam jak bóbr. Widziałam działającego Boga!  Cudny widok!

Drugim ciekawym przeżyciem były wyścigi, dość nietypowe J. Członkowie każdej grupy (oprócz szefów) mieli zawiązane oczy. Zostali wywiezieni samochodami w różne miejsca Mikorzyna. Celem był najszybszy powrót do bazy. Oczywiście szefowie, którzy widzieli gdzie grupa została wywieziona nie mogli pomagać swojej ekipie w powrocie, tylko czuwać nad jej bezpieczeństwem. Dzieciaki miały nie używać telefonów, tylko samodzielnie znaleźć drogę powrotu. Okazało się, że świetnie sobie poradzili z tym zadaniem. Stosując klasyczne metody, rozpoznawania śladów, pytania ludzi, szybko dotarli do bazy.

To był świetny czas! Przebywać z młodymi, uczyć się ich i od nich, czerpać ich radość.

Obóz w Mikorzynie to wiele pięknych przeżyć… część zobaczycie na zdjęciach.

Katarzyna Dudka-Kania

 

Galeria zdjęć: https://photos.google.com/share/AF1QipMsEArSuRsfWTah5OdHUFAY8U14ibLyM7L-mB4cXupRwPFtXjJufG6sFyA1bbC-sQ?key=OFRwX2ZJOEdscTBFdE03UVRYZEY2WDdZYjBYWjVn