Tak, jestem Królem

Pan Jezus po cudownym rozmnożeniu chleba odrzucił władzę królewską na tym świecie, ale wyznał ją przed Piłatem zaznaczając, że Królestwo Jego nie jest z tego świata. Na czym więc polega dzisiaj królowanie Jezusa i o co prosimy modląc się: „Przyjdź Królestwo Twoje”?

Kiedy mówi się, bądź pisze, o Jezusie Chrystusie jako Królu często sięga się do objawień prywatnych, ale myślę, że najlepiej rozpocząć od Ewangelii. „Żołnierze zaprowadzili Go na wewnętrzny dziedziniec, czyli pretorium, i zwołali całą kohortę. Ubrali Go w purpurę i uplótłszy wieniec z ciernia, włożyli Mu na głowę. I zaczęli Go pozdrawiać: »Witaj, Królu żydowski!«. Przy tym bili Go trzciną po głowie, pluli na Niego i, przyklękając, oddawali Mu hołd” (Mk 15, 16-19).
Jak dla mnie ta korona, która zamiast klejnotów miała zadające ból ciernie, jest najlepszym i najbardziej wymownym znakiem i wskazówką odnośnie królewskości Pana Jezusa. Wiele wskazuje na to, że mamy ją zachowaną po dziś dzień. Jak wiele innych najważniejszych relikwii chrześcijaństwa, została ona odnaleziona w Jerozolimie przez matkę Konstantyna Wielkiego, cesarzową Helenę. W V wieku relikwia była w Jerozolimie, następnie w 1063 roku została przewieziona do Bizancjum, by w 1237 roku trafić do Francji. Na przestrzeni wieków została pozbawiona wielu cierni, które obecnie znajdują się w kościołach na całym świecie. Od roku 1806 przechowywana była w katedrze Notre-Dame w Paryżu, umieszczona w specjalnej obręczy, która chroni ją przed zniszczeniem. Zanim wydarzył się dramatyczny pożar w każdy pierwszy piątek miesiąca (a w Wielkim Poście w każdy piątek) w godzinę śmierci Chrystusa, czyli o 15.00, miało miejsce publiczne wystawienie relikwii Korony Cierniowej Jezusa. Po pożarze Korona Cierniowa trafiła do Luwru i podczas Wielkiego Postu bieżącego roku była wystawiana w każdy piątek w znajdującym się nieopodal kościele Saint Germain. Nie mam wiedzy jak to wygląda obecnie.

Korona jedyna w swoim rodzaju
Spróbujmy w kilku słowach uzmysłowić naszym Czytelnikom jak wyglądało owo narzędzie cierpienia i drwiny, które jednak stało się symbolem królewskiej godności Jezusa. Korona była wykonana w formie czepca przykrywającego całą głowę i sporządzonego z krzewów cierniowych. Szkielet konstrukcyjny stanowiła obręcz z gładko splecionych gałązek, do której doczepiano kolejne gałęzie cierni, najprawdopodobniej mocując je sznurem. Korona została przebadana przez francuskich botaników, którzy stwierdzili, że jej obręcz o średnicy około 21 cm była wykonana z sitowia zwanego Juncus balticus, spotykanego we wschodnich rejonach Morza Śródziemnego. Naukowcy podczas swoich badań nie wykluczyli możliwości, że może ona pochodzić z czasów Jezusa i być tą właśnie koroną, o której czytamy w Ewangelii. Znacznie bardziej skomplikowana jest kwestia cierni, ponieważ z badań botaników wynika, że korona przez nich badana mogła mieć od 50 do 60 kolców, podczas gdy obliczenia francuskiego architekta Charlsa Rohault de Fleury mówią o 139 cierniach czczonych w różnych kościołach Europy. Część z nich więc albo jest fałszywa, albo są to relikwie wtórne, czyli powstałe przez potarcie o prawdziwe kolce. Wróćmy jednak do historii korony z cierni. W żadnym źródle historycznym nie ma wzmianki o koronach cierniowych nakładanych przed ukrzyżowaniem, a więc można wnioskować, że tę specyficzną formę tortury wymyślono specjalnie dla Jezusa. Dodatkowe światło rzucają badania Całunu Turyńskiego przez chirurgów, którzy naliczyli 13 ran na czole oraz 20 z tyłu głowy spowodowanych przez kolce cierni, ale ich liczbę szacują na około 50. Dyrektor Instytutu Anatomii Uniwersytetu Bolońskiego Lamberto Coppini stwierdził: „jeżeli weźmie się pod uwagę, że na skórze głowy na 1 cm² znajduje się ponad 140 punktów wrażliwych na ból, to można sobie wyobrazić ogrom cierpienia Chrystusa w czasie tragicznej koronacji”.
Widzimy więc, że korona Pana Jezusa była jedyna w swoim rodzaju, zadawała ból, a nie przynosiła splendoru, jest więc symbolem jedynej w swoim rodzaju królewskości.

Król woli, umysłu i serca
Uroczystość Chrystusa Króla do liturgii wprowadził papież Pius XI encykliką Quas Primas z 11 grudnia 1925 roku na zakończenie roku jubileuszowego. Papież napisał wówczas tak: „Od dawna już powszechnie nazywano Chrystusa Królem w przenośnym tego słowa znaczeniu, a to z powodu najwyższego stopnia dostojeństwa, przez które wyprzedza wszystkie stworzenia i przewyższa je. Mówimy więc, iż Chrystus króluje w umysłach ludzkich, nie tyle dla głębi umysłu i rozległości swej wiedzy, ile że On sam jest prawdą, a ludzie od Niego powinni prawdę czerpać i posłusznie ją przyjmować; mówimy też, iż Chrystus króluje w woli ludzkiej, ponieważ w Nim nie tylko nieskazitelna wola ludzka stosuje się zupełnie i z całym posłuszeństwem do najświętszej woli boskiej, lecz także dlatego, że Chrystus tak wpływa natchnieniami swymi na naszą wolną wolę, iż zapalamy się do najszlachetniejszych rzeczy. Wreszcie uznajemy Chrystusa jako Króla serc dla Jego „przewyższającej naukę miłości” i dla łagodności i łaskawości, którą przyciąga dusze. Żaden bowiem człowiek nigdy nie był i nie będzie do tego stopnia ukochanym przez wszystkie narody, jak Jezus Chrystus”. Pius XI nakazał wówczas, aby we wszystkich kościołach tego dnia po głównym nabożeństwie przed wystawionym Najświętszym Sakramentem odmówić Litanię do Najświętszego Serca Pana Jezusa oraz Akt poświęcenia rodzaju ludzkiego Najświętszemu Sercu. Początkowo uroczystość obchodzono w ostatnią niedzielę października, ale reforma soborowa przeniosła jej termin na ostatnią niedzielę roku liturgicznego i tak jest po dziś dzień.

Urzeczywistniać Królestwo Boże
Powinien więc Jezus być Królem mojej woli, umysłu i serca. Myślę, że to wystarczy. Nie chcę wchodzić w dyskusje na temat intronizacji Jezusa. Czynię swoimi słowa biskupa Andrzeja Czai, który powiedział: „Jezus otrzymał godność królewską od Ojca, Boga Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, a człowiek nic tu dodać ani ująć nie jest w stanie. Chodzi o to, że Jezus jest Królem niezależnie od woli człowieka. Intronizacja Jezusa Króla nie jest więc ani koronacją, ani nadaniem Jezusowi godności królewskiej czy tytułu królewskiego. Intronizacja Jezusa Króla jest zasadniczym aktem naszej wiary – wybieramy Jezusa i przyjmujemy Jego prawo. Jest to zatem akt na podstawowym poziomie religijnym, wynikający z naszego powołania chrześcijańskiego, odkąd jesteśmy dziećmi Bożymi. Przez akt intronizacyjny przyjmujemy i uznajemy nad sobą królewską władzę Jezusa, wyznajemy ją wobec innych oraz chcemy ją potwierdzać całym życiem”. I ten zasadniczy akt wiary człowiek wierzący powinien urzeczywistniać każdego dnia. Każdego dnia wybierać Jezusa, poddawać swoją wolę, rozum i serce woli Pana Jezusa, naszego Króla. Nie jest to oczywiście łatwe, bo świat dzisiaj powszechnie wybiera Barabasza, i tutaj wracamy do symbolu królowania Pana Jezusa. Jest nim cierniowa korona. Nie wygodny konformizm płynięcia głównym nurtem, ale gotowość na cierpienie związana z wyborem Jezusa.
Na zakończenie jeszcze jeden cytat, tym razem z papieża Benedykt XVI, który mówił w 2009 roku: „Ostatecznie chwała Boża, Jego panowanie, Jego wola są zawsze ważniejsze i prawdziwsze od moich myśli i mojej woli. I to jest istotne w naszej modlitwie i w naszym życiu: zrozumieć ten właściwy porządek rzeczywistości, przyjąć go w swym sercu; pokładać ufność w Bogu i wierzyć, że On czyni to, co słuszne; że Jego wolą jest prawda i miłość; że moje życie stanie się dobre, jeśli nauczę się przyjmować ten porządek. Życie, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa są dla nas gwarancją, że możemy prawdziwie zaufać Bogu. W taki właśnie sposób urzeczywistnia się Jego Królestwo”.

ks. Andrzej Antoni Klimek/opiekun.kalisz.pl